Relacja 9 kolejka – Tyska Liga Szóstek

FC Jadzia – FC Under Forest

Inauguracyjna potyczka pomiędzy szóstą drużyną Tyskiej Ligi Szóstek z liderem była jednym z najciekawszych wydarzeń dziewiątej serii gier. Obie ekipy miały za sobą bardzo udany okres notując serię wygranych spotkań co zapowiadało ciekawy stojący na wysokim poziomie sportowym mecz. Ten okazał się być otwartym, obfitującym w olbrzymią ilość sytuacji bramkowych widowisk. Pierwsza połowa należała do ekipy z Podlesia, która wypracowała sobie w niej bezpieczną, trzybramkową zaliczkę. Wysokie prowadzenie uśpiło zaraz po przerwie lidera, a gospodarze potrzebowali zaledwie 10 minut by doprowadzić do remisu 4:4 za sprawą hat tricka w wykonaniu Patryka Kobyłki. Ostatnie 15 minut spotkania upłynęło pod znakiem wymiany ciosów z obu stron, z której zwycięsko wyszli podopieczni Thomasa Wielka trafiając do siatki rywali aż pięciokrotnie. Rywale byli w stanie odpowiedzieć tylko jednym trafieniem Patryka Kobyłki i ostatecznie ulegli wyżej notowanej drużynie Under Forest 5:9. Goście wygrywając kolejny trudny i ważny pojedynek umocnili się na pozycji lidera tabeli i w dalszym ciągu pozostają jako jedyni w stawce ze statusem niepokonanego.

KS Olimpia – Retail

Z roli zdecydowanego faworyta spotkania wywiązał się zespół Aleksandra Furczyka, który bez większych problemów pokonał Retail 9:2. Pierwsza połowa nie zapowiadała jednak spacerku. Goście skazywani na porażkę postawili trudne warunki i już po 3 minutach meczu wyszli na prowadzenie. Olimpia odpowiedziała 5 minut później za sprawą Jasińskiego. W kolejnych minutach pomimo sporej przewagi faworyta i licznych sytuacji bramkowych rezultat remisowy utrzymywał się aż do 19 minuty. Tyle potrzebowali gospodarze by wyjść na pierwsze prowadzenie w meczu, którego nie oddali już do samego końca. Druga połowa to obraz już pełnej kontroli i dominacji Olimpii co pozwoliło jej odnieść pewne i wysokie zwycięstwo przełamujące serię czterech meczy bez wygranej i wskoczenie na ósme miejsce w tabeli. Dla Retail z kolei jest to już dziewiąta porażka w tych rozgrywkach i w dalszym ciągu pozostają jako jedyny zespół bez zdobyczy punktowej.

Lazio – Budowlani

W kolejnym sobotnim pojedynku wątpliwości nie pozostała ekipa Budowlanych, która również nie miała większych problemów z odniesieniem pewnego i przekonywującego zwycięstwa 7:1. Pierwsza połowa nie była porywającym widowiskiem. Obie ekipy nie forsowały tempa starając się w pierwszej kolejności zabezpieczyć dostęp do własnej bramki przez co sytuacji bramkowych było jak na lekarstwo. Na pierwsze trafienie musieliśmy zatem czekać aż do 20 minuty spotkania. Rzut wolny z przed pola karnego precyzyjnym i mierzonym strzałem na bramkę zamienił Michał Michalak dając prowadzenie Budowlanym 1:0. Goście poszli za ciosem i już 3 minuty później podwyższyli prowadzenie na 2:0 po bramce Marcina Skrzypczaka. Dwubramkowe prowadzenie faworytów do przerwy nieco rozluźniło ich szyki, co próbowali zaraz po przerwie wykorzystać gospodarze. Razili oni jednak nieskutecznością, kilkukrotnie pudłując w doskonałych sytuacjach. 2 razy z pomocą bramkarzowi Andrzeja Kruczyńskiego przyszło obramowanie bramki. Budowlani niczym wytrawny bokser wyczekali trudny dla siebie czas i po okresie 10 minutowego naporu zaczęli samemu zadawać ciosy. W ciągu kolejnych dziewięciu minut zadali 5 ciosów, co definitywnie rozstrzygnęło losy spotkania. Ambitna gra do końca przyniosła w ostatnich sekundach zawodnikom Lazio honorowe trafienie Kacpra Żurka. Budowlani dzięki kolejnemu zwycięstwu przesunęli się o jedno miejsce w górę tabeli i z 21 punktami na koncie zajmują aktualne 4 miejsce, z kolei ich sobotni rywale zostali zepchnięci na 14 miejsce.

WKS – Tyskie Dziady

Mecz sąsiadów w tabeli dzielących zaledwie 1 punkt zapowiadał się na najciekawsze spotkanie sobotnich zmagań. Początek meczu doskonały w wykonaniu Tyskich Dziadów, którzy od samego początku naskoczyli na rywali czego efektem było prowadzenie po zaledwie 6 minutach meczu 2:0. Napór podopiecznych Halka nie ustawał, dwoił się i troił w bramce Krzysztof Niedobecki, dwukrotnie z pomocą przychodzili również obrońcy WKS wybijający piłkę zmierzającą do bramki. Zamiast unoszącego się w powietrzu kolejnego trafienia Dziadów to gospodarze zadali cios w 11 minucie. Dobre podanie Janusza Sternala wykorzystał Nikodem Chylaszek. Bramka ta znacznie ostudziła zapędy gości i mecz zdecydowanie się wyrównał. To nie był jednak koniec strzelania w pierwszej odsłonie. Tuż przed przerwą wydawało się w niegroźnej sytuacji Tomasz Piotrowski wykorzystał bierność obrońców rywali i zaskakującym strzałem z powietrza z lewej nogi dał wyrównanie swojej drużynie. Zaskoczeni zawodnicy Tyskich Dziadów obrotem spraw ruszyli w drugiej połowie do ataku. W 29 minucie popełnili jednak fatalny błąd przy wyprowadzeniu piłki, którzy bezwzględnie wykorzystał duet Tomczak & Małek dając pierwsze prowadzenie w tym meczu WKS 3:2. Podopieczni Halka pomimo szybko otrzymanego ciosu nie zamierzali nic zmieniać i kontynuowali ataki na bramkę rywali. Nerwowość jednak jaka towarzyszyła w ich poczynaniach nie pozwalała dobrać się do skóry Krzysztofa Niedobeckiego w bramce. Co gorsza dla nich w 36 minucie nadziali się na kolejną kontrę gospodarzy. Zaledwie 20 sekund potrzebował Adam Kwidziński po wejściu na boisko by zameldować się rywalom 4 trafieniem dla WKS Orzeł Tychy. Miny w boksie gości mówiły w tym momencie wszystko, szok i niedowierzanie w to co działo się na boisku przy Wejchertów. To nie był jednak koniec emocji w tym starciu. Zaledwie 2 minuty później niefortunnie do własnej bramki piłkę skierował Kwidziński, co ponownie pozwoliło uwierzyć rywalom w powrót do meczu. Błędy jednak jakie popełniali w obronie podopieczni Halka były niewybaczalne i niemiłosiernie karcone przez gospodarzy. W 42 minucie ponownie dwubramkowe prowadzenie przywrócił Sternal. To w dalszym ciągu nie zmieniło nastawienia Tyskich Dziadów, którzy szturmowali bramkę Niedobeckiego. W 49 minucie ponownie udało się zniwelować różnicę do jednej bramki dzięki trafieniu Kovalenki jednak na więcej tego popołudnia gości stać nie było i ostatecznie ulegli po heroicznym boju WKS Orzeł Tychy 4:5. Dzięki tej wygranej podopieczni Rendaka wskoczyli na 10 miejsce w tabeli zrzucając tym samym ich sobotnich rywali na 11 pozycję.

Las Palmass – Tyscy Wirtuozi

Starcie pomiędzy 10 i 17 zespołem w tabeli nie rozpieściło kibiców dużą ilością bramek. Mecz zaczął się dosyć obiecująco i obie ekipy zadały po jednym ciosie. Wynik w 2 minucie meczu otworzył dla Wirtuozów Igor Ryniak wykorzystując doskonałe podanie otwierające Mateusza Grabowskiego. Nie minęło 60 sekund, a nadeszła odpowiedź Las Palmass, potężnym strzałem z ostrego kąta popisał się Dominik Dąbrowski. W kolejnych minutach tempo meczu wyraźnie spadło, oglądaliśmy sporo walki w środkowej strefie boiska. Końcówka pierwszej połowy należała jednak do wyżej notowanego Las Palmass. Najpierw w 22 minucie na prowadzenie 2:1 wyprowadził swój zespół Adam Syrek, a chwilę później na 3:1 podwyższył Mamik Atoyan finalizując kolejną składną akcję. Gospodarze poszli za ciosem i zaraz po przerwie wypracowali sobie już trzybramkową zaliczkę. Autorem trafienia na 4:1 został Bogusz Zagała. Komfortowe prowadzenie pozwoliło gospodarzom cofnąć się i kontrolować mecz co też skutecznie czynili nie pozwalając rywalom na złapanie kontaktu. Tyskim Wirtuozom nie można odmówić było ambicji i chęci odrobienia strat, jednak wobec dobrze zorganizowanej i szczelnej obrony rywali byli bezradni i ulegli w całym spotkaniu 1:4. Dla podopiecznych Oliwiera Pawlas było to trzecie kolejne zwycięstwo z rzędu pozwalające przesunąć się z 10 na 9 pozycję w tabeli. Wirtuozi po tym spotkaniu pozostają na przed ostatnim miejscu z 4 punktami na koncie.

Oszołomy- FC Karolina

Spotkanie drużyn z dolnych rejonów tabeli których dzieliło zaledwie 1 punkt zapowiadało się na ciekawy i wyrównany pojedynek. Obie ekipy jak do tej pory mają podobny wynik punktowy, ale i również podobnie problemy. Ich wyniki wydają się być zdecydowanie poniżej oczekiwań i potencjału jakim dysponują. Po obu stronach wyraźnie szwankuje skuteczność i dyscyplina gry w defensywie, co też dokładnie potwierdziła pierwsza połowa spotkania. Od samego jej początku oglądaliśmy szybki i ofensywny pojedynek. O ile pierwsze 20 minut przyniosło zaledwie jedno trafienie dla Oszołomów autorstwa Dominika Felusia to końcowe minuty dały już prawdziwy popis strzelecki z obu stron. 3 ciosy Karoliny i 1 Oszołomów dał prowadzenie do przerwy gościom 3:2. Po zmianie stron w dalszym ciągu oglądaliśmy niezwykle przyjemne widowisko dla bezstronnego widza. Akcję błyskawicznie przenosiły się od jednego pola karnego pod drugie, mnóstwo pracy mieli obaj bramkarze. W szczególności golkiper Karoliny Paweł Motłoch, który przyprawiał o ból głowy swoimi fenomenalnymi paradami napastników Oszołomów. Wymiana ciosów w drugiej połowie również zakończyła się wygraną gości 4:2 co w całym rozrachunku dało im zwycięstwo 7:4. Jak już wcześniej wspominaliśmy ojcem sukcesu triumfu podopiecznych Rukojca został bramkarz Paweł Motłoch, ale na wyróżnienie również zasługuje świetna postawa Kamila Brasia który wcielając się tym razem w role napastnika zaaplikował rywalom aż 5 bramek. Porażka dla Oszołomów nie przyniosła konsekwencji w postaci utraty 15 miejsca w tabeli, natomiast wygrana Karoliny pozwoliła im przesunąć o 2 miejsca w górę, z 14 na 12 lokatę.

Dusiciele- Centrum

Dusiciele będąc zdecydowanym faworytem w niedzielnej potyczce nie zawiedli i pewnie pokonali Centrum Team 10:3. Mecz od pierwszej do ostatniej minuty pod pełną kontrolą zawodników Jakubczyka, którzy pomimo ambitnej postawy i gry do samego końca rywali nie pozwolili im rozwinąć skrzydeł i pewnie zainkasowali kolejne 3 punkty podtrzymując serię ośmiu meczów bez porażki.

Luz Blues Team- Eskadra

Jeszcze mniej emocji przyniósł kolejny niedzielny mecz pomiędzy Luz Blues i Eskadrą. Podopieczni Jana Szoty niestety rozczarowali i nie byli w stanie nawiązać równorzędnej walki z dobrze usposobionymi tego popołudnia rywalami ulegając im aż 15:1. Wicemistrzowie potwierdzili w tym meczu, że po trudnym starcie rozgrywek nie ma już śladu i z meczu na mecz się wyraźnie rozkręcają. Świetne zawody rozegrało w ofensywie trio Błaszczyk, Muzalewski i Jakubczyk, z którym kompletnie nie radzili sobie obrońcy rywali. Dla ekipy Agaty Witas zwycięstwo w tym meczu pozwoliło im wskoczyć na szóstą pozycję w tabeli wykorzystując potknięcie Jadzi z Under Forest.

Amsterdam – Hiacynt

Pojedynek kolejno 3 i 4 drużyny w tabeli dzielących ich zaledwie 2 punkty zapowiadał się elektryzująco. Początek mocno zachowawczy z obu stron z małą liczbą sytuacji godnych odnotowania. Na pierwsze trafienie jednak nie przyszło nam czekać zbyt długo. W 5 minucie spotkania prostymi środkami, czyli długim podaniem jeden z obrońców Amsterdamu uruchomił Leszka Budzikowskiego. Ten wygrał z łatwością pojedynek fizyczny z obrońcą rywali i w doskonałej sytuacji otworzył wynik meczu na 1:0. Odpowiedź mistrza nadeszła 5 minut później, składną akcję złożoną z trzech podań wykończył precyzyjnym strzałem przy słupku kapitan drużyny Jakub Janiszewski. Radość z wyrównania trwała dosłownie kilkanaście sekund. Tuż po wznowieniu świetnym rajdem popisał się Mariusz Masternak który osaczony trzema zawodnikami rywala zachował niesamowity spokój uruchamiając podaniem niepilnowanego Damiana Nowaka. Ten w doskonałej pozycji się nie pomylił dając prowadzenie 2:1. Odpowiedź Hiacyntu nadeszła równie natychmiastowo. Chwilę później wyrównał Kacprowski. Nie minęły kolejne 2 minuty i mieliśmy trafienie dla mistrza TLS, Szymon Chabinka dostrzegł będącego na wolnej pozycji Mateusza Jurnego który w sytuacji 1 na 1 nie miał problemów z pokonaniem Gulca. Remis na tablicę wyników wrócił w 18 minucie. Amsterdam wyrównał po dobrze rozegranym rzucie rożnym. Po raz kolejny niefrasobliwa postawa obrońców Hiacyntu została opłacona trafieniem Imiełowskiego. Goście odpowiedzieli chwilę później tym samym. Także dzięki dobrze rozegranemu stałemu fragmentowi gry na listę strzelców ponownie wpisał się Janiszewski. W końcówce pomimo szarpanej gry i sporej nerwowości w poczynaniach obu stron więcej bramek nie oglądaliśmy i to Hiacynt schodził na przerwę z prowadzeniem 4:3. Goście po przerwie postawili pójść za ciosem i 6 minut po wznowieniu wyszli już na dwubramkowe prowadzenie za sprawą Kacprowskiego, który popisał się indywidualnym rajdem. Komfortowe prowadzenie powinno uspokoić nieco mecz, a szczególnie szeregi zawodników Hiacyntu. Nic bardziej mylnego, faworyt w dalszym ciągu miał olbrzymie problemy z wyprowadzeniem piłki z własnej połowy często siląc się długim podaniem co było wodą na młyn dla bojowo nastawionego zespołu Krzysztofa Frankowskiego. Uporczywość ta przyniosła efekty w 40 minucie. Błąd przy wyprowadzeniu piłki z własnego pola karnego przez bramkarza Hiacyntu wykorzystał Maksymilian Małek, który przejął piłkę i w doskonałej sytuacji został sfaulowany tuż przed polem karnym. Rzut wolny rozegrany po obwodzie w dość niecodziennych okolicznościach leżąc już na bramkę zamienił Damian Nowak. W kolejnych minutach zrobiło się niezwykle nerwowo, gospodarze widząc olbrzymią szanse dogonienia niezbyt dobrze dysponowanych tego dnia rywali popełniających szereg prostych błędów dążyli by pójść za ciosem i wyrównać. Mecz w 43 minucie mógł zamknąć Mateusz Jurny jednak w sytuacji 1 na 1 nie był w stanie pokonać Pawła Gulca. W 48 minucie sytuacja Hiacyntu skomplikowała się jeszcze bardziej. Niecodzienny błąd popełnił Marcin Bała przy wznowieniu piłki w autu za co słusznie został ukarany żółtą kartką i osłabieniem zespołu karą 2 minut. Ta mogła i powinna przynieść wyrównanie dla gospodarzy. Fatalnie jednak w doskonałej sytuacji spudłował Budzikowski. Gdy oba zespoły wróciły do gry w pełnych zestawieniach wydawało się, że nic złego obrońców tytułu spotkań już nie może. Nic bardziej mylnego. W ostatniej akcji meczu, Piotr Kubica z rzutu wolnego z środka boiska wrzucił piłkę w pole karne rywali. Tam na niesamowitym zasięgu złapał piłkę Mariusz Masternak pakując piłkę do bramki Hiacyntu czym wprawił w niesamowitą euforię zgromadzonych kibiców przy Wejchertów. Ostatecznie po szalonym meczu i pełnym zwrotów akcji oba zespoły podzieliły się punktami remisując 5:5.

Przedstawiamy także bohaterów minionego weekendu:

Paweł Motłoch (Fc Karolina) – doskonały występ bramkarz Karoliny. Jego parady pozwoliły dopisać trzy punkty w meczu z Oszołomami.

Nikodem Chylaszek (WKS Orzeł Tychy) – Jeden z liderów WKSu. Doskonały w defensywie oraz pewny w rozegraniu. Swój występ podsumował bramką oraz asystą.

Mariusz Masternak (Amsterdam Duet Team) – Kolejne wyróżnienie dla popularnego „Masty”. W meczu z Hiacyntem był po prostu wszędzie. Autor dwóch końcowych podań oraz bramki w ostatniej minucie na wagę remisu.

Radosław Kempa (Fc Under Forest) – Wyróżniająco się jednostka w ekipie z Podlesia od początku sezonu. W trudnym meczu z FC Jadzia został liderem zespołu. Zdobywca 4 bramek oraz 2 asyst.

Konrad Jakubczyk (Luz Blues Team) – Prawdziwa zmora obrony Eskadry Paprocan. Obrońcy przeciwników nie potrafili sobie z nim poradzić. Autor 3 bramek oraz 2 asyst.

Kamil Braś (Fc Karolina) – w nietypowej dla siebie roli odnalazł się doskonale. Jako napastnik zaaplikował rywalom 5 bramek oraz dołożył asystę.

Wielkie brawa Panowie! Przy najbliższej kolejce zapraszamy do odbioru kuponów do Da Grasso Tychy. Dodatkowo zawodnicy szóstki kolejki, którzy zarejestrowali się na wydarzenie na portalu Decathlon Go otrzymają specjalne nagrody od naszego partnera Decathlon Śląsk (Decathlon Mikołów)! Prosimy o kontakt z organizatorami podczas najbliższej kolejki ligowej 👀🎁