Relacja z 5 kolejki Tyskiej Ligi Szóstek 2023/2024

FC Under Forest- Centrum Team

Rozpędzony wicelider z Podlesia podejmował na inaugurację piątej kolejki Tyskiej Ligi Szóstek dwunasty zespół rozgrywek – Centrum Team. W kadrze gości na ten mecz zabrakło nominalnego bramkarza Kamila Kiwiora co było dla nich sporym osłabieniem szczególnie z tak silnym rywalem i sprawiało, że czekało na nich niezwykle trudne zadanie. Jak trudne? To już pokazał sam początek meczu, gdzie po 9 minutach Under Forest prowadziło już 4:0. Centrum Team w pierwszych minutach nie przypominał zespołu z pierwszych kolejek wyglądając na zespół skazany na pożarcie bez wiary w zwycięstwo. Na szczęście dla nich i dla atrakcyjności widowiska 2 minuty później udało się zdobyć gola autorstwa Piotra Szlendaka na 4:1. Bramka ta doskonale podziałała na gości, którzy zobaczyli, że nie taki diabeł straszny jak go malują i w kolejnych minutach zepchnęli rywali do defensywy. Okazji do zmiany rezultatu było sporo jednak żadnej z nich nie udało się zamienić na bramkę. Ekipa z Podlesia jak na klasowy zespół przystało potrafiła przetrzymać dla siebie trudny czas i tuż przed końcowym gwizdkiem sędziego zadała kolejny cios. Piątą bramkę do szatni zdobył Mateusz Światły ustalając wynik do przerwy na 5:1. Druga połowa przebiegała już pod znakiem pełnej dominacji wicelidera, który z łatwością dochodził do kolejnych sytuacji bramkowych, podkręcając swój licznik bramkowy o kolejne 4 trafienia. Goście w drugiej odsłonie będąc tłem dla rywali potrafili odpowiedzieć tylko jednym trafieniem przegrywając mecz 9:2.

Amsterdam- Lazio

Mający za sobą bardzo udany początek sezonu zespół Krzysztofa Frankowskiego, notując serię meczów bez porażki, wydawał się być wyraźnym faworytem w potyczce z jedenastą rozgrywek ekipą Lazio Vadowitz. Początek meczu wymarzony dla gości. Już w 2 minucie długie podanie Łukasza Bonka precyzyjnym strzałem głową na bramkę zamienił kompletnie niepilnowany w polu karnym Tytus Juszczyk. Amsterdam po nieco ospałym początku próbował wrócić na odpowiednie tory i jak najszybciej odpowiedzieć. Robili to jednak niefrasobliwie, a w ich grze dominowała nerwowość i zniecierpliwienie wywołane niekorzystnym wynikiem i marnowanymi kolejnymi okazjami bramkowymi. Mijały kolejne minuty, napór gospodarzy nie ustawał. Pełne ręce roboty w bramce miał Rafał Matlachowski. Gdy wydawało się, że bramka Lazio jest zaczarowana i uda się na przerwę gościom zejść z prowadzeniem niesygnalizowanym strzałem z dystansu popisał się Tomasz Cedro. Piłka po drodze odbita od jednego z obrońców zaskoczyła Matlachowskiego i wpadła do bramki dając upragnione wyrównanie faworytom. Amsterdam nie chcąc zostawiać wszystkiego na drugą połowę poszedł za ciosem i jeszcze przed przerwą wyszedł na prowadzenie. Ponownie dał o sobie znać błysk geniuszu Cedro, który tym razem po solowej akcji trafił po raz drugi. Po zmianie stron ekipa z osiedla A nie zamierzała zatrzymywać się i w dalszym ciągu napierała na bramkę rywali. Lazio z kolei miało spore kłopoty z wyjściem spod pressingu, często ratując się graniem długą piłką. W 37 minucie nieprzeciętnym wyszkoleniem technicznym popisał się Leszek Budzikowski, który w polu karnym mając obrońcę na plecach znakomicie obrócił się z piłką i pewnie w pojedynku 1 na 1 pokonał bramkarza dając prowadzenie 3:1. Bramka ta zrzuciła ciężar z pleców zawodników Amsterdamu i otworzyła worek z bramkami. Rozluźnieni zawodnicy Krzysztofa Frankowskiego pomimo korzystnego wyniku w dalszym ciągu nie spuszczali z tonu i w kolejnych 7 minutach dołożyli 4 trafienia. Lazio odpowiedziało zaledwie jednym trafieniem autorstwa Maksymiliana Grześka. Pomimo ambitnej postawy i walki o każdy centymetr boiska do ostatniej minuty goście musieli uznać wyższość rywali, którzy na przestrzeni całego meczu byli zespołem zdecydowanie lepszym zwyciężając 7:2. Amsterdam kontynuuje zatem serię meczy bez porażki i już można tylko zacierać rączki na szlagierowo zapowiadające się spotkanie z Budowlanymi w najbliższą niedzielę o 16:00.

Las Palmass- Luz Blues Team

Początek sezonu okazał się być trudny dla wicemistrzów Tyskiej Ligi Szóstek, którzy po 4 kolejkach zgromadzili 7 punktów. Nienajlepszy start i spore kłopoty kadrowe przed tym pojedynkiem związane z kontuzjami mogły zwiastować problemy faworyta z debiutującym w rozgrywkach Las Palmass. Pierwsza połowa nie rozpieściła zgromadzonych kibiców i zakończyła się wynikiem 0:0. Sytuacji bramkowych było jak na lekarstwo, z gry lepsze wrażenie sprawiali gracze Oliwiera Pawlasa jednak nie przełożyło się to w żaden sposób na efekt bramkowy. Druga połowa doskonale zaczęła się dla gości. Już w 27 minucie na listę strzelców wpisał Michał Piotrowski otwierając wynik spotkania. Bramka ta uspokoiła nieco poczynania wicemistrzów, którzy mając korzystny wynik mogli cofnąć się wyczekując swoich szans w kontratakach co było ich olbrzymią bronią w poprzednim sezonie. Taktyka ta ponownie zadziałała i już 8 minut później mieliśmy na tablicy wyników 0:2 za sprawą Konrada Jakubczyka. Wicemistrzowie widząc zamroczonego rywala nie zamierzali na tym poprzestawać i chwilę później po kolejnej szybkiej kontrze podanie Michała Piotrowskiego na bramkę zamienił Adam Błaszczyk dając już trzybramkowe prowadzenie. W kolejnych minutach tempo meczu wyraźnie spadło, goście mając korzystny rezultat umiejętnie rozbijali ataki rywali kontrolując mecz. Nie ustrzegli się jednak momentu rozprężenia w szykach, który na 6 minut przed końcem wykorzystał Dominik Dąbrowski przywracając wiarę swojej drużynie w odwrócenie losów meczu. Końcówka zapowiadała się niezwykle interesująco, Las Palmass nie mające nic do stracenia podeszło wyżej atakując przeciwnika. Niestety dla nich, żadna z sytuacji, które sobie wypracowali nie skończyła się golem. W 48 minucie wątpliwości rozwiał Adam Błaszczyk, który po kolejnej zabójczej kontrze trafił po raz 4 stawiając kropkę nad i. Ostatecznie wicemistrzowie zwyciężyli z Las Palmass 4:1 notując drugie zwycięstwo z rzędu. Po tym meczu spory niedosyt mogą czuć zawodnicy Oliwiera Pawlasa grając naprawdę jak równy z równym, chwilami nawet przeważając, jednak jeśli chce się wygrywać z tak silnym rywalem to trzeba swoje okazje wykorzystywać.

Hiacynt – Eskadra

Na zakończenie sobotnich zmagań Hiacynt Tychy podejmował Eskadrę Paprocan. Obrońcy tytułu przystąpili do meczu ze sporym animuszem od początku wysoko atakując rywali już na ich połowie. Zepchnięci gracze Jana Szoty do głębokiej defensywy mieli spore kłopoty z kryciem i pilnowaniem pozycji co było wodą na młyn na obytych w bojach zawodników gospodarzy, którzy w pierwszej połowie urządzili sobie prawdziwy festiwal strzelecki aplikując rywalom aż 8 trafień. Aż 4 trafienia z tej puli były autorstwem Mateusza Jurnego. Po zmianie stron obraz gry nie uległ większej zmianie i to Hiacynt był dalej stroną dominującą, dokładając do swojego licznika bramkowego kolejne 5 trafień. Grająca ambitnie do samego końca Eskadra została nagrodzona za starania i zdobyła 2 bramki. Mecz zakończył się rezultatem 13:2.

FC Karolina- Tyscy Wirtuozi

Na początek niedzielnej serii zmagań pojedynek zespołów z dolnych rejonów tabeli. Tyscy Wirtuozi ciągle czekają na pierwsze zwycięstwo w rozgrywkach notując jak do tej pory w 4 spotkaniach remis i 3 porażki. Z kolei ich niedzielni rywali po serii 3 porażek z rzędu przed tygodniem zaznali smaku pierwszej wygranej, pokonując po pełnym dramaturgii meczu Centrum Team. Spotkanie lepiej rozpoczęli gospodarze i to oni po dwóch trafieniach Kacpra Śmigla prowadzili po 9 minutach 2:0. Kolejne minuty przebiegały pod znakiem wyrównanej gry i wymiany cios za cios. W 19 i 21 minucie gracze Andrzeja Rukojca popełnili 2 proste błędy w wyprowadzeniu piłki, które błyskawicznie wykorzystali rywale doprowadzając szybko do remisu. Wynikiem 2:2 zakończyła się pierwsza odsłona meczu. Po zmianie stronie za ciosem poszli goście i już 2 minuty po wznowieniu gry wyszli na prowadzenie za sprawą Igora Ryniaka. Odpowiedź Karoliny nastąpiła w 35 minucie, a hat tricka skompletował Kacper Śmigiel. W kolejnych minutach oglądaliśmy wymianę cios za cios, akcję błyskawicznie przenosiły się spod jednego pola karnego pod drugie. Obie ekipy nie były zainteresowane podziałem punktów i bramka do którejś z drużyn wydawała się być kwestią czasu. Nie inaczej się stało. W 43 minucie na prowadzenie gospodarzy ponownie wyprowadził nie kto inny jak Kacper Śmigiel, którego gol był ozdobą tego meczu. Piłka po jego strzale odbiła się od dwóch słupków i trafiła do bramki. Nie minęło 2 minuty a ten sam zawodnik podwyższył na 5:3 stawiając kropkę nad i. Tyscy Wirtuozi po tych ciosach nie byli w stanie się już podnieść i musieli ostatecznie uznać wyższość rywala ulegając 5:3. Na wyróżnienia zasługuje postawa podkreślamy OBROŃCY Kacpra Śmigla, który mając prawdziwy dzień konia w pojedynkę rozstrzelał rywali kończąc mecz z 5 bramkami na koncie.

Retail- WKS

Jak do tej pory tylko jeden z tych zespołów poczuł smak zwycięstwa i był to zespół Pawła Rendaka wygrywając w drugiej kolejce z FC Karoliną 7:1. Retail po 4 kolejkach jako jedyny zespół nie zdobył ciągle punktów w tegorocznych rozgrywkach. Problemem wydaje się być głównie gra defensywna, ponieważ póki co ich średnia straconych bramek to 10 goli na mecz. Rywalizacje doskonale rozpoczęli gospodarze, już w 2 minucie bramkę na 1:0 zdobył Sebastian Ogniewski mierzonym strzałem przy słupku. Bez szans w tej sytuacji był bramkarz Krzysztof Niedobecki. Zaskoczony dobrym początkiem rywali WKS miał spore problemy z uspokojeniem gry i przejęciem inicjatywy. Mecz był mocno szarpany, po obu ekipach mnożyły się proste błędy co też przekładało się na sytuacje bramkowe. Wyrównanie nadeszło w 12 minucie po bramce Adama Kwidzińskiego. W kolejnych minutach oglądaliśmy wymianę ciosów. W 19 minucie kapitalną okazję na 2:1 zmarnowali gospodarze. To się natychmiast zemściło 2 minuty później. Na prowadzenie WKS wyprowadził Kacper Tomczak, który obsłużony świetnym prostopadłym podaniem od Kwidzińskiego mając sporo czasu wykończył akcję dając prowadzenie 2:1. Bramka ta napędziła gości i krótkim odstępie czasu dołożyli kolejne 2 trafienia schodząc na przerwę z trzybramkowym prowadzeniem. Po zmianie stron niestety gospodarze nie byli w stanie podjąć rękawicy wyraźnie opadając z sił. Proste błędy i brak powrotów do obrony bezlitośnie wykorzystywali zawodnicy Pawła Rendaka po których widać było dużo większe ogranie w rozgrywkach i wyższe umiejętności piłkarskie. Druga połowa zakończyła się rezultatem 5:0, a cały mecz wynikiem 9:1 dla WKS. Oprócz kolejnych 3 punktów cieszyć kibiców jak i samych zawodników może forma strzelecka. Dość powiedzieć, że w zeszłym sezonie licznik Orła w całych rozgrywkach zamknął się w liczbie 30 bramek zdobytych. Po 5 kolejkach obecnego sezonu mają już na swoim koncie 21 goli co tylko świadczy jak duży progres zanotował ten zespół względem poprzedniej kampanii.

Dusiciele- Tyskie Dziady

Mecz, który zapowiadał się na jedno z ciekawszych spotkań 5 serii gier niestety rozczarował i okazał się być kompletnie jednostronnym widowiskiem. Pierwsza połowa przebiegała pod dyktando gospodarzy, którzy szybko ułożyli sobie grę bramkami Gawrona i Bronkowskiego prowadząc po 11 minutach 2:0. Na kolejne trafienie musieliśmy czekać do 21 minuty, na 3:0 podwyższył Michał Staniucha zdejmując pajęczyna z siatki. Tuż przed przerwą bramkę dla Tyskich Dziadów mógł i powinien zdobyć Artem Domański jednak w dogodnej sytuacji przestrzelił i wynikiem 3:0 zakończyła się pierwsza odsłona meczu. O drugiej połowie zawodnicy Mirosława Halka niewątpliwie będą chcieli jak najszybciej zapomnieć. Gospodarze urządzili sobie prawdziwą kanonadę strzelecką na bramkę Łukasza Rumińskiego pakując piłkę do jego świątyni aż 12 krotnie. Rywale byli w stanie odpowiedzieć zaledwie 2 trafieniami. 4 trafienia w meczu zaliczył Jakub Bronkowski, z kolei kolejnym hat trickiem w tym sezonie popisał się Michał Staniucha. Mecz zakończył się ostatecznie rezultatem 15:2. Dusiciele potwierdzają po raz kolejny tym samym, że posiadają sporo argumentów do tego by walczyć w tym sezonie o najwyższe cele.

FC Jadzia- Oszołomy

Obie ekipy jak do tej pory mają spore problemy z ustabilizowaniem formy i zajmują dość odległe kolejno 10 i 13 pozycję w tabeli. Szczególny niedosyt punktowy może odczuwać drużyna Kuby Szachnitowskiego, których gra wygląda dużo lepiej niż mogą na to wskazywać wyniki. Początek spotkania wyrównany, żadna z ekip nie chciała się otworzyć skupiając się na zabezpieczeniu przede wszystkim dostępu do własnej bramki. Na pierwsze trafienie czekaliśmy do 13 minuty, fatalny błąd w wyprowadzeniu piłki przez bramkarza wykorzystał Patryk Kobyłko dając prowadzenie Jadzi 1:0. Chwilę później kolejny prosty błąd i kolejne trafienie. Na 2:0 podwyższył Igor Hankiewicz. Kluczowym momentem dla losów meczu była 16 minuta. Czerwoną kartkę ujrzał obrońca gospodarzy Samuel Colik co spowodowało grę jednego zawodnika mniej przez 5 minut. Oszołomy pomimo kilku doskonałych sytuacji nie potrafili zdobyć bramki kontaktowej, co więcej już w sytuacji gry 6 na 6 w końcówce pierwszej połowy dali się zaskoczyć po raz trzeci. Trafił tym razem kapitan Kuba Szachnitowski ustalając wynik do przerwy na 3:0. Po zmianie stron Jadzia kontrolowała w pełni już przebieg spotkania. Tym razem w porównaniu do poprzednich swoich występów do dobrej gry dołożyli skuteczność co natychmiast przełożyło się na efekty bramkowe zdobywając kolejne 5 trafień. Fantastyczne zawody rozegrał Patryk Kobyłko, który był autorem aż 5 bramek dla swojej drużyny. Bramkę na otarcie łez w drugiej połowie dla Oszołomów zdobył Mariusz Andrzejewski. Mecz zakończył się rezultatem 8:1.

Olimpia- Budowlani

Na zakończenie piątej kolejki Tyskiej Ligi Szóstek zmierzyły się zespoły, które jak do tej pory nie zaznały smaku porażki. Mecz doskonale rozpoczął się dla lidera. Już w 4 minucie w kontrze 3 na 2 świetnym strzałem popisał się Michał Michalak nie dając najmniejszych szans w bramce Olimpii Borysowi Detnerskiemu. Gospodarze szukali odpowiedzi jednak mieli spore problemy z przedarciem się przez szczelne zasieki w obronie Budowlanych. Od początku jak cień za Przemysławem Jasińskim podążał Daniel Toporczyk nie pozwalając zbytnio rozwinąć skrzydeł liderowi Olimpii. W 15 minucie sytuacji gości stała się jeszcze trudniejsza, w zamieszaniu przed polem karnym najlepiej odnalazł się Adam Lebuda pakując z okolicy 11 metra piłkę do siatki na 2:0. Nim Olimpia zdążyła się otrząsnąć było już 3:0. 3 minuty później kolejny raz za dużo miejsca obrońcy Aleksandra Furczyka pozostawili Michałowi Michalakowi, który mierzonym strzałem z dalszej odległości zaskoczył Detnerskiego. Goście do samego końca pierwszej odsłony próbowali zdobyć bramkę chociaż kontaktową jednak w dalszym ciągu obrona Budowlanych była murem nie do przejścia. Po zmianie stron do ataku ruszyli goście. To się opłaciło. Już 5 minut po wznowieniu gry kontaktowe trafienie zdobył Konrad Warta który znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie dobijając strzał Przemysława Jasińskiego. Radość z bramki trwała niecałe 60 sekund. Prosta strata na środka boiska Bartłomieja Conrada pozwoliła wyjść z kontrą Budowlanym 2 na 1. Kolejny raz świetną robotę zrobił Michalak obsługując doskonałym podaniem Janusza Małka. Temu nie pozostało nic innego jak z zimną krwią wpakować piłkę do siatki Detnerskiego. 2 minuty później kolejna składna akcja gości i było już 5:1. Na listę strzelców po raz pierwszy niedzielnego popołudnia wpisał się Marcin Skrzypczak. Zadowoleni z bezpiecznego prowadzenia Budowlani oddali rywalom inicjatywę, rozbijając ich ataki na własnej połowie. Przez niesamowicie szczelne zasieki udało się w końcu przedrzeć w 47 minucie. Na 5:2 trafił Robert Niezgoda co mogło dawać jeszcze nadzieje na odrobinę emocji w końcówce. Złudzeń licznie zebranych kibiców pozbawił w końcówce po raz kolejny Michał Michalak. Popularny „Buben” był tego popołudnia nieuchwytny dla rywali zadając kolejne 2 ciosy po których Olimpia już się nie podniosła i ostatecznie uległa liderowi 7:2. Budowlani pozostają tym samym jedynym zespołem z kompletem zwycięstw. Kolejny test już za tydzień z Amsterdamem Duet Team, który również w tym sezonie jeszcze nie przegrał. Zapowiada się kolejne fantastyczne widowisko.

Pragniemy przedstawić także zawodników, którzy w miniony weekend pokazali się najlepiej:

Daniel Adamczyk (Hiacynt Tychy) – Pomimo wysokiej wygranej Hiacyntu popisał się kilkoma ważnymi interwencjami, które zabezpieczyły prowadzenie jego drużyny

Kacper Śmigiel (Fc Karolina) – Doskonały występ obrońcy Fc Karoliny. Poza bezbłędnymi interwencjami w obronie, popisał się doskonałą formą strzelecką i zdobył wszystkie 5 bramek dla swojego zespołu!

Daniel Toporczyk (Budowlani 95 Oldboys) – Obrońca Budowlanych po raz kolejny nie dał nam innego wyboru i zameldował się w 6 kolejki. Jedna z najjaśniejszych postaci „Hitu Kolejki”. Przez całe spotkanie nie dawał rozwinąć skrzydeł ofensywie KS Olimpii Tychy.

Michał Michalak (Budowlani 95 Oldboys) – Rzadko zdarza się dwóch wyróżnionych zawodników z jednego zespołu, ale w tym wypadku nie było innej możliwości. Popularny „Buben” był liderem ofensywy Budowlanych w „Hicie Kolejki”. Zanotował 4 trafienia oraz dołożył jedną asystę.

Jakub Bronkowski (Dusiciele) – Napastnik Dusicieli w starciu z Tyskimi Dziadami był w doskonałej formie. Zawodnicy Mirka Halka nie potrafili znaleźć na niego sposobu, a on zdobył 4 gole i dołożył 3 końcowe podania.

Patryk Kobyłko (FC Jadzia) – Najskuteczniejszy strzelec FC Jadzi znowu dał o sobie znać. W spotkaniu z Oszołomami aż 5 razy znalazł drogę do bramki strzeżonej przez Piotra Anderwalda.  

Wielkie brawa Panowie! Przy najbliższej kolejce zapraszamy po odbiór kuponów do pizzerii Da Grasso Tychy!